wtorek, 21 czerwca 2016

Recenzja: Czarnobyl: Terrorist Attack

Czarnobyl: Terrorist Attack (PC)

Dawno, dawno temu, w sieci pojawiła się zapowiedź gry, która zapierała dech w piersi. S.T.A.L.K.E.R: Oblivion Lost miał przenieść gracza w okolice Czarnobyla i dać niemal nieograniczoną swobodę. Co prawda finalna wersja odbiegała "nieco" od trailera, ale pomimo ogromnych cięć i masy błędów skradła serca graczy. Nic dziwnego, że inni postanowili spróbować szczęścia. W tym przypadku z opłakanym skutkiem... 
Ten trailer powodował gęsią skórkę.

Zostawmy S.T.A.L.K.E.Ra w spokoju. Polskie studio Silden stworzyło istną anomalię, mutanta, którą należałoby zamknąć w sarkofagu. No dobrze, ale od początku. Fabuła jest niesamowicie idiotyczna, a realizacja jeszcze gorsza. W nieodległej przyszłości dość duża grupa terrorystów opanowała okolice elektrowni. Zagroziła, że jeśli nie otrzymają dość wysokiego okupu (miliard euro) wysadzą reaktory. Żadne z państw Europy nie ma zamiaru posyłać tam wojska, to zbyt ryzykowne. Co innego wysłanie jednoosobowej armii jaką jest gracz. Gra została podzielona na jedenaście etapów, które sprowadzają się do jednego - wybij wszystkich, co do nogi. Co prawda pojawiło się kilka wyjątków takich jak jazda kolejką, ale takie "atrakcje" można policzyć na palcach ręki pijanego drwala.  

To ściema. Walczysz sam. Zawsze. I to żałosne "god mode" w rogu...

Absolutnie każda gra opiera się na skryptach. Problem w tym, że w przypadku FPSów należy umieścić je tak, aby były niewidoczne. To trudna sztuka (nawet w serii Call of Duty zdarzały się wpadki), ale tutaj biją po oczach i zniechęcają do dalszej gry. W wielu miejscach ręce opadały. Napis ostrzegający o opuszczaniu pola walki pojawiał się nawet na środku drogi! Nie mogłem przejść dziesięć metrów dalej, aby ukryć się za samochodem. "Wracaj na miejsce i wystaw się na ostrzał, ale już"! Świetny pomysł na wydłużenie rozgrywki. Przez tą idiotyczną zagrywkę nie ukończyłem gry, dotarłem do końcówki ostatniego etapu (sam się sobie dziwię, że nie odinstalowałem jej wcześniej). Na mojej drodze stanął bowiem helikopter, a ja nie miałem ani broni, ani dobrej osłony. Swoją drogą jak ograniczyć graczowi swobodę? W Call of Duty ostrzegano przed minami. Tutaj jest podobnie, ale niebezpieczeństwo stanowi promieniowanie. No dobrze, ale dlaczego przemieszcza się ono gdy gracz dotrze do gwiazdki? Przed chwilą miejsce za blokiem było niebezpieczne. Teraz możesz iść bez obaw o to, że wyrośnie ci trzecia ręka.  

Dzięki niemu nie ukończyłem gry.

Skrypty to nie jedyny problem tego badziewia. W ostatniej misji musiałem dorwać pewnego pana, który miał przy sobie detonator. W kilku miejscach otrzymywaliśmy pomoc w postaci "mini-nalotu". Skoro zrobili to wcześniej, to dlaczego nie załatwili w ten sposób "kierownika całego zamieszania"? Niech gracz odstrzeli mu głowę. Najpierw będzie musiał jednak zabić armię kretynów oraz zniszczyć helikopter. Niby czym? Mam na niego napluć? Szukałem jakiegoś RPG - nic z tego. "Obszar działania" był tak mały, że mogłem  co najwyżej biegać z kąta w kąt. Gdy dostrzegłem całkiem niezłe schronienie pojawiło się stosowne ostrzeżenie: wracaj i walcz. No brawo... Brawo... Żeby było śmieszniej, część przeciwników miała wspomniane RPG, ale nie mogłem im go odebrać.  

Cel misji za "obszarem działań"? Ta gra tak ma.

Oprawa graficzna to koszmar. "Bajery" takie jak bloom są oczojebne. Lepiej je wyłączyć... Chyba, że nie macie nic przeciwko napadowi padaczki. Deweloperzy nie potrafili zoptymalizować swojego "magnum opus". Grafika jest paskudna, wygląda jak twór z jakiegoś "FPS Creatora", a wymaga "potwora". Projekty lokacji są beznadziejne i w ogóle nie oddają klimatu okolic Czarnobyla. Po PRL-owskie bloki oraz setki betonowych kręgów nie sprawią, że gracz poczuje się jak w Prypeci. Nie tędy droga. Nie trzeba tam jechać i robić miliona zdjęć. Wystarczy obejrzeć jeden program dokumentalny, aby zobaczyć jak wygląda to miasto. Co prawda jest tu kilka charakterystycznych elementów, takich jak "diabelski młyn", ale ustawiono je na zasadzie: "tutaj mamy trochę wolnego miejsca, zmieści się". 

   Prawie jak (wersja alpha) Half-Life 2... Prawie.

Audio daje radę. Odgłosy wystrzałów, eksplozje i cała reszta są w porządku. Niestety nie można tego powiedzieć o "grze aktorskiej". Wymuszony rosyjski akcent brzmi tragicznie. "Sfietłana gdzje terjaz iść"? AI o dziwo radzi sobie całkiem nieźle. Utrzymują pozycję za wszelką cenę, nawet jeśli pod tuż obok wyląduje granat. Ani drgną! A właśnie, granaty. Lepiej ich nie używać. To najwidoczniej petardy, które nie wyrządzają jakiejkolwiek krzywdy. No dobra... Kilka razy zadziałały.  

Jedno z nielicznych urozmaiceń.

O dziwo da się w to grać. Omawiana produkcja nie wciąga, ale i nie odpycha. Gdy się przełamałem strzelanie do hord kretynów sprawiało jako taką frajdę, ale nie oznacza to, że gra jest udana. To badziew "zrobiony na kolanie", który przyciąga jedynie tematyką. Czy "Czarnobyl: Terrorist Attack" jest wart 10zł? Nie. Kupno tego "czegoś" to wyrzucenie pieniędzy w błoto. Argument: "to gra z kiosku, czego oczekiwałeś"? to żaden argument. Za taką samą cenę można kupić np. świetną "platformówkę logiczną" - "Ethan: Łowca Meteorów". To samo wydawnictwo, ta sama cena. Jakość wykonania i grywalność? Niebo a ziemia. 

Wydawnictwo Max Game padło (prawdopodobnie). Być może w salonach z prasą znajdziecie ostatnie egzemplarze. Szkoda, bo w ostatnich numerach pojawiły się tytuły takie jak: Aquadelic GT, KGB Unleashed czy Deadlings, które są jak najbardziej warte tych dziesięciu złotych. Może jeszcze wrócą? Zobaczymy. Póki co:

Ocena: 1+/10  








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz