czwartek, 2 czerwca 2016

Recenzja: Goat Simulator: Waste of Space DLC

Goat Simulator: Waste of Space DLC (PC)

Dawno, dawno temu, w (nie tak znowu) odległej galaktyce wybuchła moda na symulatory. Chciwi producenci zapełnili półki sklepowe mizernymi grami, które o zgrozo sprzedawały się znakomicie. Na szczęście rebelianci ze studia Coffee Stain Studios mający serdecznie tego trendu postanowili działać. Pierwszego kwietnia 2014 na platformie Steam pojawił się "zrobiony na kolanieGoat Simulator i ku ich zaskoczeniu podbił serca graczy...

There has meee an awakening... have you meee it?

Data premiery to nie przypadek. Co prawda gra nie była darmowa, ale autorzy ostrzegali, że pęka w szwach od błędów, których nie mają zamiaru naprawiać. "Kupujesz na własną odpowiedzialność". Popularność "symulatora kozy" zaskoczyła niczym sukces pierwszych Gwiezdnych Wojen, które przed premierą spisano na straty. Pojawienie się DLC było kwestią czasu: GoatZ (zombie), darmowe MMO (mini-multiplayer), Payday czy omawiane Waste of Space dodały masę kretyńskich elementów. Wedle zapewnień autorów WoS to największy i najbardziej rozbudowany dodatek. Wierzę na słowo. Lokacja jest bardzo duża, a ilość "easter eggów" ogromna. Nie brakuje ukrytych przejść (tunele wentylacyjne) czy rzeczy do zebrania. Co prawda zwiastun nawiązuje do "Przebudzenia Mocy", ale jest ich znacznie więcej: Portal, Aliens, Metal Gear Solid,.. Jakby tego było mało, mutatory z podstawowej wersji oraz innych dodatków działają i tutaj. Chcecie rozkręcić imprezę jako "Deadgoa7"? Siać chaos jako "Goatborn"? Żaden problem. 

Kwas zamiast krwi?

Waste of Space jak na współczesną grę s/f przystało posiada misje fabularne oraz poboczne. Najważniejsza jest odbudowa zniszczonej kolonii. W międzyczasie można wziąć udział w wyścigu, romansować, walczyć z piratami w kosmosie czy odblokować nowe kozy (królowa obcych, krowa i inne). W przeciwieństwie do "podstawki" wyznaczone cele zachęcają do gry, a nowy interfejs z mapą i listą misji na czele to świetny dodatek. Powinien trafić do podstawowej wersji oraz pozostałych DLC. Oprócz kóz pojawiły się także nowe pojazdy takie jak... ścigacz Anakina Skywalkera z "Mrocznego Widma". Ba, jedno z osiągnięć to: "It's working! ITS'S WORKING!!!". 

Nie można włożyć języka w złącza... A szkoda.

Niestety sterowanie to istny koszmar. Owszem, rower z "podstawki" nie był lepszy, ale segway czy myśliwiec są na dobrą sprawę niegrywalne - o ile można powiedzieć tak o pojazdach. Szkoda, bo walki w kosmosie mają ogromny potencjał. Na siłę można by to wytłumaczyć brakiem dłoni czy "jajcarskością" gry, ale to już przesada. Mamy coś fajnego, czym nie da się jeździć/latać. Nawet włączenie spowolnionego tempa (co pomagało w jeździe rowerem) nic nie daje. Druga wada to muzyka. Autorzy przerobili nieco podstawowy motyw i wrzucili do gry. Przydało by się więcej nowych utworów, a nie "remixów".     

My little goat, my little goat... me... mee. meee.

Podstawowa wersja Goat Simulatora ukazała się w genialnej polskiej wersji językowej. Dzięki pomysłowości autorów polonizacji w menu głównym mamy: "opszyns", "giercuj" czy "paszoł won". Niestety, ale omawiany dodatek gryzie się z nią. Nowości są angielskie (co widać powyżej), a elementy z "podstawki" po polsku. Nie wiem czy to poprawią. Na dzień dzisiejszy lepiej wrócić do angielskiej wersji językowej. Na szczęście to już koniec wyliczanki błędów i wpadek. 

Nawiązanie w nawiązaniu...

Waste of Space trafiła także na urządzenia mobilne jako samodzielna gra. Można ją pobrać za darmo z serwisu Amazon Underground (pełna wersja). Oczywiście jest jedynie namiastką omawianego DLC, ale w zupełności wystarczy aby sprawdzić czy warto wydać 5€ na PCtową wersję. Mnie kupiła. Mniejsza o błędy - polecam. 

Portal 3 - confirmed!!!

Ocena: 8+/10 (-1 za sterowanie pojazdami)

May the Goat be with you...


   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz