czwartek, 21 lipca 2016

Przemyślenia: Świat oszalał na punkcie Pokemon GO

Szajba na punkcie Pokemonów.

Nintendo to dziwna korporacja. Wypuszczają nową konsolę ubiegając Microsoft czy Sony, ale za absolutnie każdym razem popełniają ten sam błąd, Niby ta sama "generacja", a moc obliczeniowa jak z poprzedniej. "Konkurent" Xbox One czy PS4 jest nieco szybszy niż PS3. Konsekwencja? Ogromne straty finansowe, które swego czasu wyniosły - uwaga - dwadzieścia miliardów dolarów. Tym razem strzelili w dziesiątkę. Pokemon Go zwojował świat, przyniósł ogromne dochody i wielu ludziom zrobił wodę z mózgu. 
Ot i cały Pokemon Go

O co w tym wszystkim chodzi? Gra wykorzystując GPS "rozrzuca" wokół nas najróżniejsze stworki zwane Pokemonami. Na ekranie smartphone'a lub tabletu widzimy uproszczoną mapę najbliższej okolicy, która powstaje dzięki - o ile mnie pamięć nie myli - Google Maps. Poruszając się w "realu" co jakiś czas otrzymujemy informację, że w okolicy czai się jakiś stworek. I tu rozpoczyna się "polowanie", które jest niesamowicie wciągające. Niestety, czasami za bardzo wciągające.



Oczywiście winna jest gra... Jak zwykle :/ 

Największym atutem Pokemon Go jest to, że zachęca do ruszenia tyłka i wyjścia z domu. Lepsze to niż gapienie się w ekran monitora. Jest jednak pewne "ale". Ze względu na losowość dobieranych miejsc, mogą się one pojawić tam gdzie nie powinny. Aplikacja zadebiutowała w USA 5 lipca, a już doszło do wypadków czy kontrowersji. W Oświęcimiu, w obozie pracy (zagłady) zaczęli przychodzić ludzie, aby rzucać wirtualnymi kulkami w wirtualne stworki. Musicie przyznać, że to niezbyt odpowiednie miejsce. Za "fakt.pl": To niewyobrażalne, żeby obóz zagłady traktować jako miejsce do zabawy - Bartosz Bartyzel z Muzeum. Co prawda pojawił się apel, aby zakazać zabawy akurat w tym miejscu, ale czy to coś da? Wątpię. 

Poszukiwania "Pikaczu" czas zacząć...

Co prawda, w trakcie wczytywania gry pojawia się stosowny komunikat, aby w trakcie poszukiwań zwracać uwagę na otoczenie, ale jest równie skuteczny co napisy na opakowaniach papierosów. Skutek? Wypadki - jakiś kretyn wjechał w radiowóz, po czym wyszedł z samochodu trzymając w ręku smartphone'a i mówiąc: "wszystko przez pier#oną grę". Inny przykład? Pewien kierowca wpatrzony w ekran uderzył w drzewo. Najprawdopodobniej stracił panowanie nad autem. Mało? Nastolatka wpadła pod samochód, ponieważ na jezdni pojawił się pokemon. Ostatni przykład - dwie dziewczyny utkwiły na klifie. Również w trakcie poszukiwań. Gdzie tu rozsądek? Myślenie? Ach tak... w indeksie pokemonów. Istnej encyklopedii, która niestety nie zawiera drastycznych scen, które ukazują skutki głupoty gracza. 

Na szczęście skończyło się na stłuczeniach.

Wypadki to nie jedyny problem. Na lotnisku w Warszawie zaczęło pojawiać się tylu "łowców", że władze były zmuszone do wydania prośby, która bardzo szybko przerodziła się w absolutny zakaz. Wiele osób szukało pokemonów w niezbyt bezpiecznych okolicach. Skutek? W najlepszym przypadku kradzież telefonu. Niestety z reguły kończyło się na pobiciach. Może po korytarzach szpitala wałęsają się unikatowe stworki? A może w formie przeprosin wpadną w odwiedziny i pozwolą się schwytać? Doskonale rozumiem fascynację grą, ale ludzie... żeby być aż tak otumanionym? Na szczęście jest coś, co może zapobiec tragedii. Przynajmniej częściowo. 

Małe, drogie, bezcenne? 

Niewielkie urządzenie, które łącząc się ze smartphonem poprzez bluetooth, wibruje gdy w pobliżu znajdzie się jakaś paskuda. Dzięki temu unikniemy zabawy w wykrywacz ruchu rodem z filmu "Aliens". Niestety Pokemon Go Plus - bo tak się nazywa - kosztuje aż 200zł (cena z Allegro, w stacjonarnych sklepach może być drożej). Mimo to, moim zdaniem warto. Przynajmniej nie zafundujemy sobie wakacji na wyciągu. Szpitalnym. 

Pokemon Go w pigułce.

Podsumowując. Pokemon Go to ciekawa aplikacja, która niestety dla wielu jest zbyt ciekawa. Gracze postradali zmysły, a zdrowy rozsądek szlag trafił. Trwa sezon ogórkowy. Dzięki wspomnianym "inteligentny inaczej" łowcom gra zyskała niezbyt ciekawą darmową reklamę. A szkoda, bo pomysł na "łapanie ich wszystkich" w najbliższej okolicy jest znakomity. 







2 komentarze:

  1. A skoro już jesteśmy przy Pokemon GO, co sądzisz na temat Ingressa?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż... musiałem znaleźć jakiekolwiek informacje - nie wiedziałem co to jest ;) Moim zdaniem to ciekawa zabawka. Oczywiście każdy kij ma dwa końce. Z jednej strony można "zapraszać" ludzi do ciekawych miejsc (muzea, zabytki). Kto wie, może zatrzymają się na chwilę, obejrzą etc. Z drugiej strony mogą przyjść tylko aby sobie pograć. Co więcej, mogą pojawić się ludzie, których gra wciągnęła "trochę" za bardzo - zdolni do rękoczynów. Mimo to, jest o wiele lepsza od Pokemon Go. Oferuje coś więcej niż ślepe łażenie po okolicy, co może skończyć się źle.

      Usuń