wtorek, 14 lutego 2017

[Info] NES Mini złamane... za zgodą Nintendo?

Hack kontrolowany?

Stworzenie miniaturowego NESa to strzał w dziesiątkę. Ze względu na niewielką ilość egzemplarzy sprzedaje się jak ciepłe bułeczki, a co za tym idzie, ceny poszły w górę (nawet dwukrotnie!). Największymi wadami tego uroczego mikrusa były: krótki kabel do pada, brak zasilacza oraz niewielka ilość gier. Były, ponieważ gracze poradzili sobie z tym ostatnim. Gwoli ścisłości, nie jest to recenzja, ani poradnik. Kto wie, może kiedyś trafi w moje łapska? Oby :) 


O co w tym wszystkim chodzi? Pod koniec ubiegłego roku Nintendo wypuściło konsolę stacjonarną, która dosłownie mieści się na dłoni. W pamięci udało się upchnąć 30 gier, a całość jest podobno znakomicie wykonana. Mikrus perfekcyjnie emuluje gry, wyświetla je w HD, a animacja ani na chwilę nie spada poniżej 60 klatek na sekundę. Pozwala także na tworzenie zapisów, co jest bardzo przydatne. Jak już wspomniałem, największą bolączką były same gry. Polscy gracze docenili obecność "trylogii" Mario czy Ice Climbera, ale brakowało kilku perełek: Contra, Battle City ("czołgi"), Tetris, Jackal i [tytuł twojego ulubieńca] nie trafiły na kartę pamięci. Dlaczego piszę to w czasie przeszłym? Ponieważ NES Mini został złamany i obsługuje absolutnie każdą produkcję! Nie zabrakło innych emulatorów. Konsolka bez problemu poradzi sobie z "udawaniem" Segi.

30? Teraz może być ich 300. 

Nie jest to pierwsza udana próba przerobienia NESa Mini. Wcześniejsze wymagały grzebania w "bebechach" co było bardzo ryzykowne. Rzecz jasna wiązało się to z utratą gwarancji także nie można liczyć na serwis, a jeśli już, to za "drobną" opłatą. Najnowsza metoda jest bezinwazyjna, dziecinnie prosta, a w razie czego można wrócić do legalnej wersji oprogramowania. Wystarczy pobrać odpowiedni program, podpiąć konsolkę do PC (kabel w zestawie!) i postępować zgodnie z instrukcjami wyświetlanymi na ekranie. Widziałem to na YouTube. Całość zajmuje około 30 minut! Więcej czasu poświęcicie na pobranie gier niż przeróbkę.

"Nintendo, i to je dobra myśl. Skocz no tylko po browara"

Najlepsze jest jednak to, że po wgraniu nowego software'u nie ryzykujemy uszkodzeniem konsoli. W przypadku PSP czy X360 oficjalna aktualizacja oprogramowania mogła zablokować sprzęt, co skutecznie zniechęcało wielu graczy. NES Mini nie łączy się z siecią, nie da się zainstalować nowych gier, w których Nintendo mogłoby ukryć "szpiega" (tak jak zrobił to Microsoft w Halo 3). Mało tego. NES Mini to zamknięta konstrukcja, nie powstaną na nią nowe gry, a na wydanych już nie zarobią. Innymi słowy, Nintendo nic nie straci. Wręcz przeciwnie, zyska i to sporo. 

Może to tylko idiotyczna teoria spiskowa, ale co jeśli zrobiono to celowo? Właściciele wąsatego hydraulika wiedzieli, że możliwość wgrania gier napędzi i tak wysoką sprzedaż. Chcąc zrobić to oficjalnie musieliby kombinować, stworzyć sklep on-line, dogadywać się z producentami itd. Kartridże zawierające kolekcję gier były by strzałem w stopę. Kto z was chciałby zapłacić dajmy na to 50zł prawdziwe "X in 1"? Ja nie, ale za "gołego" NESa, owszem. Tylko ten brak ładowarki... Ech.  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz