poniedziałek, 16 listopada 2015

Recenzja: Star Wars: Racer


Gry na podstawie filmów łączy jedno. Są tworzone "na kolanie", byle jak, byle zdążyć na premierę. I takie też są - "byle jakie". Film Mroczne Widmo to chyba jeden z rekordzistów, jeśli chodzi o koszmarne "egranizacje". Na szczęście znalazła się wśród nich perełka - Star Wars Racer


Jedną z najbardziej efektownych scen w filmie, był z pewnością wyścig na Tatooine. To aż prosiło się o grę. Na szczęście ktoś miał nie tylko głowę na karku, ale i talent. Tak się bowiem składa, że "Racer" nawet dziś jest po prostu rewelacyjny. Gra powstała na równi z filmem i trafiła na półki sklepowe w okolicach 1998 roku. Wówczas nie mieliśmy rozmycia, dynamicznego oświetlenia, zmiennej pogody (i setek innych bajerów), a mimo to, uczucie prędkości było niesamowite. Uruchomienie dopalacza pompowało adrenalinę, która zwaliłaby z nóg dwa słonie i cztery kucyki. Ten odgłos silnika! Istny prom kosmiczny. Chciałbym ujrzeć "remaster", "remake"... cokolwiek, który pokazałby jak się robi dobre futurystyczne wyścigi. Ach tak, mamy Wipeouta, ale to zaledwie namiastka Racera. To tylko moje zdanie.   

Czas zrobił swoje...

SW: Racer to przedstawiciel "starych, dobrych wyścigów". Nasze zadanie jest proste - wygrywać. Fabuła? "A po co? A na co to komu"? Tryb kariery jest prosty, o ile w ogóle można nazwać to "trybem kariery". Składa się na nią kilkadziesiąt wyścigów podzielonych na kilka poziomów trudności. W zupełności wystarczy, tym bardziej, że "jazda" na złamanie karku, tylko po to, aby usłyszeć: "It's a new lap record!" sprawia mnóstwo satysfakcji. Zapewniam, że po jakimś czasie walka o każdą sekundę stanie się istną obsesją. Dziś, mielibyśmy "Autolog" od EA, rankingi przyjaciół etc. Na dobrą sprawę, chciałbym to zobaczyć. Marzenia nic nie kosztują, prawda? Za zarobione na wyścigach pieniądze "tuningujemy" oraz - uwaga - naprawiamy zużywające się części. Możemy je kupić w sklepie lub na wysypisku. Te drugie są w różnym stanie, ale czasami warto zaryzykować. Jak widać "Racer" nie jest "byle ścigałką". Wymaga odrobiny myślenia. Zachowanie odpowiedniego balansu w bolidzie to podstawa. Co z tego, że jest piekielnie szybki, skoro z trudem wchodzi najprostsze zakręty? A no właśnie... 

Kamera dla tych, którzy mają mocny żołądek.

Na ekranie ujrzymy znajome "twarze" oraz ścigacze. Co prawda w filmie, większość z nich widzieliśmy tylko przez chwilę, ale w grze możemy się w nich wcielić. Nie zabraknie nowych postaci. Ogromną zaletą jest fakt, że każdy bolid prowadzi się inaczej. Tuning także robi swoje i wpływa na model "jazdy". Trasy na których będziemy się ścigać są doskonale zaprojektowane i wymagające. Qui-Gon miał rację - to niebezpieczny sport. Pomijając ostre zakręty natkniemy się na takie "atrakcje" jak: znane z filmu zwężenie trasy, lewitujące głazy, przepaści czy zamykające się w ostatniej chwili wrota. Organizatorzy wyścigów najwidoczniej chcą pozabijać zawodników. Świetnie im to wychodzi. Bardzo często, byle otarcie kończy się zniszczeniem pojazdu. Odradzam także przepychanki. Nie przy tej prędkości. To nie NFS.  

Wrota przed nami za sekundę obrócą się o 90 stopni.

A jak gra zniosła próbę czasu? Od strony "technicznej", fatalnie. Bez pomocy odpowiedniego oprogramowania, w ogóle jej nie zainstalujemy. Instalator stworzony przez fanów poprawia także kilka poważnych błędów, które pojawiają się na nowych systemach operacyjnych. Braki tekstur, biały ekran, czy wyrzucanie do pulpitu. W moim przypadku mam dwa kursory (systemowy oraz ten z gry). Niestety nie udało mi się zagrać na padzie. Gra zwariowała. Grafikę możecie ocenić sami. Pamiętajcie, że to 1998 rok. Co do dźwięku. O ile odgłosy bolidów są znakomite, to muzyka irytuje, pomimo faktu, że pochodzi z filmu. Utwory są pocięte i zapętlają się. Szkoda. Sterowanie nie należy do najwygodniejszych, ale dość łatwo do niego przywyknąć. Na szczęście możemy ścigać się w trybie "jazdy dowolnej" i do znudzenia szlifować umiejętności.

Bolid Sebulby jest "dość" szybki.

Star Wars Racer to znakomita gra. Pomijając problemy "techniczne" (instalacja) zestarzała się z godnością. Nieliczne wady, takie jak sterowanie czy muzyka nie zmieniają faktu, że to jedna z najlepszych gier w uniwersum Gwiezdnych Wojen. Wystawienie oceny niższej niż "7" byłoby zbrodnią ;) Byłbym zapomniał. Na PS2 wydano sequel. Dobrze, że ograniczono się do jednej platformy. To koszmar, jedne z najgorszych wyścigów jakie widziałem. Może to i dobrze, że skończyło się na jednej grze? Chociaż z drugiej strony... Nowe pojazdy, muzyka, planety (Mustafar!). Disney, zrobicie coś z tym? 

Ocena: 8 

1 komentarz:

  1. Jedna z gier mojego dzieciństwa. Uwielbiałem ją <3 Miło o niej poczytać, chociaż pewnie już do niej nie wrócę @_@

    OdpowiedzUsuń