sobota, 23 stycznia 2016

Recenzja: Red Faction 2


Red Faction 2 (pc)

Nowy, lepszy Geo-Mod, akcja gry przeniesiona na Ziemię, pojazdy, kilka zakończeń, system "moralności" (koniec z masakrowaniem cywili)... Brzmi super? Pewnie, ale takie nie jest. Kontynuacja znakomitego Red Faction to jakaś kpina, jeden z najgorszych FPSów jakie kiedykolwiek widziałem. 

Głównym bohaterem jest typowy "maczo", członek oddziału "super duper" najemników, którzy nie pytają dla kogo pracują, ale jak duże jest wynagrodzenie. Jakie to "oryginalne". Tym razem antagonistą nie jest korporacja Ultor, zaś niejaki generał Sopot, facet stylizowany na Stalina, który "trzyma w garści" wszystko i wszystkich. Dyktatura pełną gębą.Co ciekawe, pierwsze zadanie wykonujemy na jego zlecenie, ale ni z gruchy ni z pietruchy przyłączamy się do Red Faction, która nie jest już tylko bandą zbuntowanych górników. Problem w tym, że bardzo szybko "frakcja" schodzi na dalszy plan. Jest niczym "ruch oporu" z Half-Life 2. Pewnie, pomagali Gordonowi i Alyx walczyć z wrogiem, ale czy ktoś przejmował się ich śmiercią? Niestety w przeciwieństwie do H-L 2, bardziej szkodzą niż pomagają, ale o tym później.

Zawiało Matrixem...

Początek jest całkiem niezły. Nie rozumiałem dlaczego gracze, aż tak bardzo narzekają na niniejszą produkcję. Nasz heros potrafi strzelać z dwóch pistoletów lub "karabinków" na raz, co sprawia mnóstwo frajdy. Można poczuć się jak Neo ;)  Niestety już po chwili zostajemy "odpięci" od Matrixa i wracamy do rzeczywistości. Nudnej, mdłej i frustrującej. Fabuła jest bardzo słaba, a zwrot akcji pogarsza sytuację. Po jakimś czasie miałem serdecznie dość tej gry, ale doszedłem do wniosku, że skoro kupiłem wszystkie części (po promocyjnej cenie), to jakoś ją zmęczę. Drodzy deweloperzy - z całego serca dziękuję za kody, które możemy aktywować w menu. Nielimitowana amunicja i błyskawiczna regeneracja zdrowia, pozwoliły mi szybciej dotrwać do końca tego  koszmaru.

Wygląda znajomo. Spotkamy go +/- 10 razy.

Główny bohater (w teorii) nie walczy sam. Jest członkiem niewielkiego oddziału specjalistów: snajper, broń ciężka czy skrytobójczyni. Nam przypadły materiały wybuchowe. Świetny pomysł, ale szkoda, że koledzy i koleżanki pomagają protagoniście sporadycznie. A skoro przy nich jesteśmy. "Gra aktorska" jest beznadziejna. To co popełnili autorzy, można zamieścić jako przykład w podręczniku dla studentów szkoły aktorskiej. Dowiedzieliby się z niej, jak nie podkładać głosów. Mamy tu pakera z chrypką, aktorkę porno czy chłopczycę. Na szczęście nie odzywają się zbyt często. To nie koniec. Tak przeciwnicy jak i sojusznicy są niesamowicie głupi. AI jest gorsze niż w jedynce! Dobrze, że nie ma tu zadań polegających na ochronie jakiegoś NPCa. To by było "ciekawe". Chciałbym przejść do pozytywów, zacząć wymieniać zalety, ale niestety nie mogę. 

To najwyższe detale. 

Red Faction 2 to port z konsoli Playstation 2. Nie czepiam się samego pomysłu, a wykonania. Gra jest niesamowicie brzydka, a tekstury "rozciągnięte". Wyglądają jakby z "grosiaka" ktoś chciał zrobić medal olimpijski. Udźwiękowienie woła o pomstę do nieba. Brzmi jak z najtańszych, plastikowych głośników 2.0. Brakuje porządnych basów, "uczucia mocy" danej broni. Ot, kolejne pistolety na kapiszony... Cała reszta, nie jest lepsza. I pomyśleć, że w tym samym roku na półki sklepowe trafił Unreal Tournament 2003. W RF2 kilka razy zasiądziemy "za sterami" jakiegoś pojazdu. To jedne z najciekawszych fragmentów, ale i tak przynudzają. Niestety, te stojące na parkingu, to po prostu pudełka, które można co najwyżej zniszczyć. 

To tylko atrapa. Popatrzcie na "koła". 

Bardzo szybko zdałem sobie sprawę z tego, że autorzy użyli najgorszej, najbardziej znienawidzonej w FPSach "techniki" - nieustannych fal wrogów. Dopóki nie ukończymy zadania (np. podłóż ładunek) będą wracać w nieskończoność! Żeby nie zginąć musiałem walczyć. Walcząc nie byłem w stanie wykonać zadania. Błędne koło. Deweloperzy chcieli popisać się nową wersją Geo-Moda. Wyszło jak wyszło. Po 20 minutach błądzenia, okazało się że muszę przebić się przez ścianę. Gratuluję pomysłu. To nie koniec absurdalnych pomysłów.

Half-Life 2 w wersji "v 0.000001 early pre-alpha".

Red Faction 2 posiada kilka zakończeń. Świetny pomysł, ale realizacja... Zacytuję niejakiego Angry Joe'a (polecam jego kanał na YT), który o nowym Battlefroncie powiedział: "Spie#li to". Dokładnie to samo tyczy się swego rodzaju systemu moralności. Autorzy wpadli na ciekawy pomysł: pomoc "czerwonej frakcji" lub oszczędzanie cywili nagradzana jest "zieloną gwiazdką". Bezlitośni psychole otrzymają czerwoną. I tu zaczyna się "zabawa". Jeśli "przeciętny Kowalski" zginie np. z rąk przeciwnika czy wybuchu, to my "oberwiemy po uszach"! (czerwona gwiazdka). O ile na początku dochodzi do takich sytuacji sporadycznie, to w dalszej padają jak muchy. Deweloperzy, albo robicie coś dobrze, albo w ogóle.  

Mechy. Jedna z nielicznych atrakcji.

Po wykonaniu kilku zadań kompletnie straciłem "wątek". Całość zaczynała przypominać np. Painkillera, gdzie lokacje zmieniały się niczym w kalejdoskopie. O ile w tym pierwszym nie miało to mniejszego znaczenia, to tutaj już tak. Jakimś cudem z "kościoła" przeniosłem się w okolice "fabryki". Dlaczego? Okazało się, że przerywniki filmowe nie działają. Wszystkie te gwałtowne przejścia zrozumiałem dopiero po obejrzeniu ich w folderze gry (format .bik). Wybrałem także najciekawsze zakończenie. Nie można tego tłumaczyć na zasadzie: "bo masz Win 7, 8.1, 10". Skoro gra trafia do sprzedaży, to powinna być wolna od takich baboli. 

Gra ma kilka zalet. Najwięcej frajdy sprawiają mechy oraz robienie sobie skrótów przy użyciu wyrzutni. Cała reszta "leży i kwiczy". Jeśli kupicie ją jako samodzielny produkt, natychmiast zarządzajcie zwrotu (Steam). Ta gra się "nie rozkręci". Innym pozostaje największa zaleta tego koszmaru - odinstalowuje się bez problemów. 

Ocena: 3/10   






  





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz