piątek, 11 listopada 2016

Recenzja: No Man's Sky [PS4]

Gdy obiecujesz coś, czego nie da się zrobić.

No Man's Sky to jeden z nielicznych tytułów, który wprawił w osłupienie wszystkich graczy dwukrotnie. Pierwszy raz w dniu zapowiedzi. Drugi, gdy zaczęło się w nią grać. Sean Murray i reszta ekipy Hello Games miała dokonać przełomu, a ich produkcja przejść do historii. I przejdzie, jako największe kłamstwo, które sprzedało się znakomicie. 

"Kłamca Kłamca 2" - wkrótce w kinach.

Hello Games to niewielkie studio. Zanim zabrali się za No Man's Sky stworzyli sympatyczną zręcznościówkę, Joe Danger. Na targach E3 pokazano w akcji przełomową produkcję. Bo jak inaczej nazwać coś, co miało zawierać między innymi: handel, walki w kosmosie, frakcje, hakowanie, wszechświat pełen życia, statki różniące się absolutnie wszystkim, miliardy zróżnicowanych, tworzonych "w locie" planet i przede wszystkim tryb multiplayer? Dziś odpowiedź jest prosta - kłamstwem. Ale czy od początku Sean "Pinokio" Murray planował największą ściemę dziesięciolecia? Wątpię. 


Moim skromnym zdaniem w pewnym momencie ekipa uświadomiła sobie, że nie da się stworzyć tego, co pokazano na targach. Dlaczego? Ponieważ to, co widzieliśmy na E3 było mini-grą, stworzoną od zera na potrzeby prezentacji. Nie miała nic wspólnego z finalną wersją ponieważ pękała w szwach od skryptów, gotowych modeli zwierząt oraz przypisanych im zachowań. A tym czasem "pełniakiem" rządzi matematyka. To ona "buduje" światy z gotowych już elementów. Ot, takie kosmiczno-matematyczne Lego. "Dinozaur" ze screena nie ma racji bytu. Gdyby autorzy wrzucili do "maszyny losującej" jego elementy, na planetach mogłyby żyć mutanty wyglądające jak myszoskoczek z taką właśnie szyją, Mówiąc krótko: Minecraft vs. Call of Duty, dwa różne światy. Wyrzucono także multi. Czyżby i ono przerosło możliwości Hello Games? Na pudełkach pierwszej partii edycji kolekcjonerskiej wydrukowano odpowiedni znaczek, który później zaklejono naklejką! Głowa Hello Games miała dwa wyjścia: przyznać się oraz wyjaśnić to i owo lub brnąć w kłamstwa dalej. Wybrał to drugie i nieźle na tym wyszedł (pomijając wyśmiewanie i "hejt"). Wiem, że to nierealne, ale chciałbym, żeby Hello Games zostało ukarane konkretną karą finansową, a samo No Man's Sky wycofane ze sklepów. Byłoby to niezłą nauczką, tak dla nich, jak i innych deweloperów. Niestety światem rządzą pieniądze, ale pomarzyć można. 

Oskryptowana do bólu mini-gra.

No dobrze. Odłóżmy na bok to czego nie ma. Jak prezentuje się to, co pozostało? Mizernie, ale po kolei. W dzisiejszych czasach większość gier opowiada jakąś historię. Są jednak takie gatunki, które jej nie potrzebują. Jednym z nich są sandboxy takie jak Minecraft czy właśnie No Man's Sky. Niestety Hello Games porwało się z motyką na Słońce i chciało aby ich produkcja wyróżniała się na tle innych. Ciekawa opowieść to kolejny wyrzucony na szybkiego element. Skutki cięć są opłakane. Zadaniem gracza jest bowiem dotarcie do centrum wszechświata. I tu mamy dwa wyjścia: podążać ścieżką wytyczoną przez "Atlasa" (cokolwiek to jest) lub obrać własny kurs. Brzmi nieźle, ale w praktyce przypomina podróż z Augustowa do Krakowa. Pojedziesz drogą wyznaczoną przez GPS czy zechcesz zwiedzić resztę kraju? Właśnie tak to wygląda. To jedyny wątek, nie ma tu ani jednej misji! Nikt nie zleci ci nic, a finał to jakaś kpina. Opiszę go aby oszczędzić wam nerwów: po dotarciu do celu nasz statek zostaje... odepchnięty tam skąd przybył. Grasz dopóki się nie znudzisz. Co gorsza widać pozostałości wyciętych rzeczy. Część baz jest zdewastowana. Dlaczego i przez kogo/co? Nie wiadomo. Dlaczego na absolutnie każdej planecie porządku pilnują "roboty-strażnicy"? I kto je nasłał? Odpowiedzi brak. Czemu ma służyć karmienie zwierząt? Nie zgadniecie - odpowiedzi brak. Najważniejszym elementem rozgrywki jest katalogowanie flory i fauny. No dobrze, ale dlaczego mam to robić? "Bo łatwo na tym zarobić"? Takiej odpowiedzi udzieliłby Sean Murray? A może to po prostu rekompensata uproszczenia handlu? Jedyną sensowną rzeczą jest wydobywanie minerałów, wytwarzanie produktów oraz sprzedawanie ich. No Man's Sky można podsumować krótko: explore, craft, sell, repeat

"Sean, nie bój żaby. Walniemy naklejkę i po sprawie".

No Man's Sky nie jest aż takie złe. Najlepszym przyjacielem każdego podróżnika jest tzw, "multinarzędzie". To "karabin laserowy" który posiada dwa tryby: wydobycia minerałów oraz walki. Oba elementy da się ulepszać, ale lepiej skupić się na tym pierwszym. Na stacjach kosmicznych czy w placówkach handlowych można kupić lepsze modele posiadające więcej slotów na "tuning" (szybkostrzelność, chłodzenie, większe obrażenia). Dotarcie do centrum galaktyki byłoby niemożliwe bez statku. Ten, z którym rozpoczniemy przygodę swojego życia jest mały i słaby. Rzecz jasna można (i trzeba) go zmienić, ale w tym momencie zaczynają się - wybaczcie, inaczej nie da się tego nazwać - prawdziwe jaja. Zagadka. Istnieją dwa sposoby na nabycie nowego, jakie? Kupno? Naprawa znalezionego wraku? Kradzież? Wymiana? Odpowiedź - pierwsze dwa. Ma sens, prawda? W teorii tak, ale w praktyce... Ech. Zacznijmy od kupna. Czy wystarczy udać się na stację kosmiczną i wybrać interesujący nas model? Nie. Hello Games postanowiło być oryginalne. Aby to zrobić należy - uwaga - podbiec do tego, który stoi lub właśnie wylądował w hangarze i złożyć ofertę zanim odleci. Kto to wymyślił? A teraz naprawa. Przypuśćmy, że znaleźliśmy wrak niezłego cacka. Wystarczy wymienić kilka rzeczy takich jak silnik startowy czy hipernapęd. Problem w tym, że nie da się tego zrobić gdy nie jest jeszcze nasz. Właśnie tak to działa: zamień sprawny na uszkodzony i dopiero wtedy w nim grzeb. Litości...

   Nazwy planet oraz flory i fauny można zmieniać. Tylko po co?

Jak już wspominałem grą rządzi matematyka. Nie tylko tworzy światy, ale pojawia się także w (początkowo) ciekawych łamigłówkach. W obserwatoriach znajdują się specjalne komputery, które posiadają współrzędne czegoś cennego (wrak, baza, monument - o nich za chwilę). Niestety są niekompletne. Za każdym razem brakuje ostatniego fragmentu kodu. Przykład: 1 - 2 - 4 - X?. Odpowiedź - siedem (dodajemy kolejno +1, +2, +3). A czym są wspomniane monumenty? To niewielkie budowle, które pozwalają nauczyć się języka obcych (pojedyncze słowa). Dzięki temu łatwiej uniknąć wpadek i zyskać reputację wśród najróżniejszych ras. Sean obiecywał skomplikowane relacje pomiędzy nimi: mieli darzyć szacunkiem jednych, a gardzić drugimi. Niestety w rzeczywistości nie wiedzą o swoim istnieniu. Każda inteligentna istota którą spotkamy w bazie czy stacji kosmicznej stoi w miejscu lub siedzi na tyłku. Ani drgnie. No dobra, burknie coś pod nosem (o ile go ma). Gdyby największym problemem No Man's Sky były niedotrzymane obietnice oraz uproszczenia, byłaby to całkiem sympatyczna gra eksploracyjna, która trafi do wąskiego grona odbiorców. Osób. które lubią ot tak polatać, pozwiedzać, zrelaksować się nic nie robiąc. Niestety tak nie jest. Najgorsze zostawiłem na koniec. Przed wami oprawa audio/wideo oraz uproszczenia większego kalibru. 

Zwróćcie uwagę na wczytywanie modeli oraz tekstur.

Styl grafiki jest znakomity, kolorystyka ciekawa, ale co z tego, skoro od strony technicznej całość leży i kwiczy? Widoczne wczytywanie modeli to problem wielu gier, ale w żadnej nie jest tak poważny. Najgorzej jest w trakcie lotu. Skały czy drzewa wyskakują przed nosem, a tekstury "materializują się" na kilka metrów od statku. Wygląda to tak, jakby gracz malował podłoże sprayem. Takich rzeczy nie ma nawet w najgorszych grach, których średnia ocen oscyluje w granicach 2/10. O wiele lepiej prezentuje się oprawa audio, ale rewelacji brak. Muzyka jest niesamowicie monotonna, ambienty takie same dla każdej planety, a efekty zaledwie poprawne. Obsługa menu jest koszmarna - gałka analogowa służy do kierowania kursorem. Żeby wybrać cokolwiek należy przytrzymać klawisz. Da się do tego przyzwyczaić, ale w trakcie walk wielokrotnie przegrywałem przez ten fantastyczny system. Doładowanie tarcz? Menu ekwipunku statku >>> tarcze >>> doładuj >>> wybierz pierwiastek. Za każdym razem należy przytrzymać klawisz. Nie ma żadnego skrótu. Chory pomysł.    


Ot, kolejny "chochlik"

Różnorodność planet... Ech. Jedyne różnice to: kolorystyka, warunki (ekstremalne zimno, toksyczność i kilka innych) oraz zachowanie strażników (bierni, neutralni, agresywni). Nie oczekuję wodospadów czy dżungli rodem z Far Cry, ale planety powinny różnić się grawitacją, klimatem, wyglądem i długością doby. Nigdzie nie ma lodu, lawy, padającego śniegu. Nic. Po kilku godzinach widziałem wszystko. W tym niesamowicie paskudne niebo. Płaskie i rozpaćkane, na poziomie Unreala. Tyle, że ta gra miała swoją premierę w 1998 roku. Kurcze, zapomniałem o dwóch istotnych rzeczach - modelu latania oraz fizyce. Każdy statek, bez względu na wielkość zachowuje się tak samo. Fizyka to komedia. Da się wylądować na wierzchołku drzewa, a grawitacja nie obowiązuje. Zniszcz je, a statek będzie lewitować w powietrzu tak jakby nadal na nim stał. Najwidoczniej gra nie zorientowała się, że gracz rozwalił "jabłonkę". Pora na podsumowanie.

No Man's Sky to uproszczony "kosmiczny Minecraft". Problem w tym, że przed premierą Hello Games zrobiło z niego coś zdecydowanie większego. Gra pęka w szwach od błędów, kretyńskich pomysłów, jest niesamowicie uproszczona, a na każdym kroku widać cięcia. Nie zasługuje na pudełkowe wydanie. Nadaje się jedynie do cyfrowej dystrybucji. Powinna kosztować nie więcej niż 50zł. Sean Murray zapowiedział, że już wkrótce gracz będzie mógł budować bazy Kolejny "doskonały" pomysł. A może by tak zabrać się za łatki?

Plusy:

+ Początkowo wciąga
+ Gigantyczny wszechświat
+ Styl graficzny
+ Stabilna, nie wiesza się
+ Audio daje radę

Minusy:

- Po kilku/nastu godzinach zaczyna nudzić
- Strona techniczna grafiki
- Obsługa menu
- Uproszczenia
- Schematyczność
- Małe urozmaicenie
- Mnóstwo idiotycznych pomysłów 
- "Fabuła"
- Widoczne cięcia
- Fizyka

OCENA: 3/10 (początkowo wciąga)  







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz