sobota, 24 grudnia 2016

Recenzja: DOOM [PS4]

Jestem zDOOMiony.

Fani DOOMa nie są zbytnio rozpieszczani. Po latach oczekiwań zawiedli się na "trójce" (oczywiście nie wszyscy), która była całkiem niezłym shooterem, ale słabym DOOMem. Zamiast konkretnej rozpierduchy otrzymali pseudo-horror, w którym broń brzmiała jak pistolety na kapiszony. Tym razem twórcy postanowili wrócić do korzeni. Skutek? Old school w nowym wydaniu. Piekielnie dobra gra. 

Amunicja się kończy? Piła ją uzupełni. 

Doom 3 był sporym rozczarowaniem. Zanim na dobre się rozkręcił minęło przynajmniej 20 minut. Tym razem jest inaczej. Żadnych filmików, biegania za robotem, szukania naukowca. Dosłownie już w pierwszej minucie chwytamy za broń i walczymy z pierwszymi przeciwnikami rozrywając ich na strzępy. Fabuła? Nic specjalnego, ale nie oszukujmy się, w takiej grze to tylko dodatek. Główny bohater, tzw. "Doom Marine" budzi się na kamiennym "stole" gdzieś w placówce naukowej UAC zbudowanej na Marsie. Gdzie nie spojrzeć krew, flaki i demony. Okazuje się bowiem, że "jajogłowi" znaleźli sposób na pozyskiwanie energii z piekła, co nie spodobało się "rogatemu", który "w delegację" wysłał podopiecznych. 

.  
Krwi więcej niż w punkcie krwiodawstwa.

Doom to gra, którą śmiało można określić mianem "odrestaurowanego klasyką": szybkiego, brutalnego, wciągającego. Z pierwszych dwóch części zabrano tyle ile się da, a raczej ile trzeba: kolorowe karty dostępu, noszenie arsenału broni, brak animacji przeładowania (wyjątek: "super strzelba" - dwururka), demony, możliwość ustawienia broni na środku ekranu (!), mnóstwo "znajdziek", których warto szukać. Schowanie 100 przedmiotów to żadna sztuka. Sztuką jest nadanie sensu poszukiwaniom. Nagrodą ma być coś więcej niż osiągnięcie. I tak też jest. Dzięki nim można udoskonalić pancerz, broń czy umiejętności bohatera. Są też runy, które odblokowują najróżniejsze wyzwania. Można do nich wrócić z poziomu menu głównego. Brakuje jedynie opcjonalnego, klasycznego HUDa. Miłośnicy dawnych FPSów docenią brak regeneracji zdrowia czy chowania za winklem. To w końcu Doom, a nie Halo

Grafika - piękna. Odbić i fizyki brak. Ech...

Wiele elementów sprawia, że gra przypomina sieciową strzelankę. Podwójny skok, chwytanie się platform czy wreszcie "wzmocnienia" takie jak "szał", "szybkość" czy "nieśmiertelność" urozmaicają rozgrywkę. Pomijając piłę oraz kultowe BFG9000 każda broń posiada dwa tzw. "mody", To po prostu nietypowe alternatywne tryby ognia, które można zmieniać jednym przyciskiem. Wygodne i przydatne. Co ciekawe je również da się ulepszać. Każdą ukończoną misję można powtórzyć zachowując przy tym zdobyty sprzęt oraz ulepszenia. Aby nie było zbyt łatwo warto zmienić poziom trudności. Da się to robić w każdej chwili. Kolejny plus. Nic jednak nie daje takiej satysfakcji jak "zabójstwa chwały". Osłabionego przeciwnika da się dobić w bardzo widowiskowy sposób np. urywając rękę. To doskonały sposób na uzupełnienie zdrowia oraz amunicji (po śmierci przeciwnika "wypadają" z niego niczym w hack'n'slashach). Dla ułatwienia można włączyć specjalne podświetlenie. Niebieska obwódka wokół przeciwnika oznacza, że da się go dobić, zaś pomarańczowa, że jesteśmy "w zasięgu". Lepiej grać bez niego.

Okładka jest dwustronna

Oprawa audiowizualna jest perfekcyjna. Myślałem, że moje PS4 się stopi. Nic dziwnego, skoro gra łącznie z najnowszą łatką zajmuje - uwaga - ponad 70GB!  I pomyśleć, że kiedyś wystarczała jedna płyta CD. Odgłosy broni są mięsiste, ambienty budują doskonały klimatat, a muzyka... A muzyka niestety zawodzi. Porządne "ciężkie granie" włącza się, tylko i wyłącznie wtedy, gdy rozpocznie się konkretna rozpierducha. W trakcie "spokojniejszych" walk przygrywa coś, co pasuje do starć jak pięść do nosa. Szkoda. Drugą wadą jest statyczny świat. Pamiętacie fizykę z DOOMa 3? Niszczenie źródeł światła, rozbijanie szyb, przesuwanie przedmiotów, dynamiczne odbicia (scena z WC) - tutaj tego nie ma. To przepiękny, ale sztuczny i niewiarygodny świat, do którego trudno się "przenieść", poczuć, że jesteśmy na Marsie. Szkoda. Najgorsze jest jednak to, co mogło być najlepsze. Mam na myśli hucznie zapowiadany i prezentowany na E3 edytor SnapMap

SnapMap - ogranicza ciebie wyobraźnia... i błędy.

SnapMap ma ogromne możliwości, a do tego jest dziecinnie prosty w użytkowaniu. Przypomina ten z serii Trackmania, ale jest bardziej rozbudowany, dzięki czemu można się "wyszaleć". Wyścig po flagę na mapie parkour? Rywalizacja o to, kto jako pierwszy wybije przeciwników? Horror? A może kompletny trolling? Co wy na to, żeby użycie niewłaściwego terminalu powodowało serię eksplozji zabijających gracza? Ewentualnie odebrało broń i przywołało hordę przeciwników? Wystarczy odpowiednio przypisać "łańcuchy zdarzeń". Gotową mapę można udostępnić dla innych. Brzmi pięknie? I tak też jest, ale... no właśnie. W dowolnym momencie można zapisać efekt naszych prac lub go przetestować. Niestety do dyspozycji mamy tylko jeden slot na mapę. Jakby tego było mało, edytor jest bardzo, ale to bardzo niestabilny. W moim przypadku, po ponad dziesięciu godzinach prac zawiesił się. Przy próbie powrotu wyświetlił się komunikat informujący mnie, że plik zapisu został uszkodzony. Byłem pewien, że to jeden na milion przypadków (przegrzana konsola?). Niestety jest wręcz przeciwnie. I to na każdej platformie! Nawet 30GB łatka tego nie naprawia. Może kolejne 20GB to zrobi? Póki co, lepiej traktować SnapMapa jako ciekawostkę, ewentualnie pobierać mapy innych. To zabolało najbardziej. Boli także polska wersja językowa. Kto wpadł na pomysł dubbingowania DOOMa? Serio. To najgłupszy pomysł 2016 roku w branży gier. Owszem, trzyma poziom, ale daleko mu do oryginału. Na szczęście można to "naprawić" zmieniając język konsoli na angielski. Pamiętajcie tylko, że wpłynie to na absolutnie każdą grę np. Wiedźmina 3

"Łańcuszki szczęścia" są proste w obsłudze. 

Podsumowując. DOOM to doskonały shooter, w którym niestety nie zabrakło poważnych błędów. Najbardziej przeszkadza niestabilny Snapmap oraz muzyka. Poza tym, to doskonała "stara szkoła" w nowym wydaniu. Polecam. 

Ocena: 8/10 (niestabilny Snapmap) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz