środa, 2 listopada 2016

Recenzja: Saint's Row IV Re-Elected [PS4]

Czyli remasterów ciąg dalszy...

Na rynku pojawia się co raz więcej remasterów, czyli starszych gier w nowej odsłonie. Ma to swoje plusy oraz minusy. Z jednej strony ktoś, kto nigdy nie grał w God of War 3 może nadrobić zaległości. Z drugiej, w wielu produkcjach różnice są minimalne. Jak jest w przypadku jednej z najśmieszniejszych gier ostatnich lat? 
Prosto z mostu - tylko i wyłącznie kosmetyka oraz animacja, która nawet na chwilę nie spada poniżej 60 klatek (poprzednia wersja - 30). Seria GTA jest niekwestionowanym królem "sandboksów" (otwarty świat, swoboda). Konkurowanie z nią to samobójstwo i niemal pewna finansowa klapa. Znaleźli się jednak tacy, którzy postanowili wypełnić lukę, skupić na tym, czego produkcja Rockstara nie ma lub zaledwie "musnęła". Czeskie studio Illusion Softworks (obecnie 2K Czech) wzięło na warsztat tematykę przestępczego półświatka z lat '30. Mafia odniosła ogromny sukces, który zawdzięcza niesamowitemu klimatowi i wciągającej fabule. Na rynku pojawił się też trzeci gracz. Studio Voltion postawiło na humor. O ile dwie pierwsze  dwie odsłony serii były dość poważne, to trzecia "pojechała po całości" nabijając się z "ziomalskiej gangsterki". Saint's Row: The Third był strzałem w dziesiątkę. Gdy myślałem, że osiągnięto granicę absurdu, do sklepów trafiła "czwórka", która początkowo miała być jedynie dodatkiem.

To dopiero początek

Najprościej rzecz ujmując, Saint's Row IV to Matrix na wesoło. Oczywiście to nie jedyny tytuł czy motyw z którego nabija się gra. Znajdziemy tu serię Mass Effect, idiotyczne zagrywki znane z najróżniejszych skradanek czy motyw romansów. Można tak wymieniać i wymieniać. O dziwo całe to szaleństwo i kwintesencja chaosu oferuje całkiem niezłą historię, w której nie zabrakło niespodziewanego zwrotu akcji. Szef/owa "Świętych" awansuje na najwyższe możliwe stanowisko - prezydenta USA. Niestety pewnego dnia Ziemia zostaje zaatakowana przez kosmitów, których liderem jest niejaki Ziniak. Zadanie? To chyba oczywiste - skopać mu dupsko i uratować ludzkość zamkniętą w symulacji (wirtualnym świecie). Właściwa rozgrywka - tak jak w trójce- rozpoczyna się dopiero po ukończeniu pierwszej misji. Głowa "Stanów" musi jakoś wyglądać, prawda? W związku z tym zaczynamy zabawę od stworzenia swojego alter ego. Edytor postaci jest bardzo rozbudowany, daje ogromne możliwości i rzecz jasna pozwala się wyszaleć. Zielona, spasiona, łysa kobieta o głosie piskliwego czarnoskórego mężczyzny? A może coś na poważnie? Proszę bardzo. Aha, w każdej chwili można udać się do salonu kosmetycznego i zmienić dosłownie wszystko. Włącznie z płcią. 

       
To nie błąd, a anomalia symulacji.

Zupełnie tak, jak w Matrixie bohaterowie hakują symulację. W końcu to tylko program komputerowy. Dzięki temu nasz heros zyskuje supermoce. Po całym mieście rozsiano setki tzw. klastrów, które pozwalają rozwinąć posiadane lub wykupić nowe umiejętności. Nie ma ich zbyt wiele, ale to co jest w zupełności wystarcza. Pod koniec gry biegałem po ścianach, szybowałem, miałem nieograniczoną amunicję do wszystkich broni, a moja ulubiona kula ognia powodowała gigantyczną eksplozję obejmującą pół dzielnicy. Z takim arsenałem trudno o śmierć. Ukończenie gry zajęło mi nieco ponad 40 godzin - zebrałem wszystko co się da. Pomijając misje fabularne, poboczne czy niektóre wyzwania, w ogóle nie korzystałem z pojazdów (no dobra, kilka razy wyszalałem się za sterami mecha). Co prawda można je kraść, skanować (przenosić do wirtualnego garażu) oraz tuningować, ale nie robiłem tego. Po co mi samochód, skoro mogę - dosłownie - dolecieć do miejsca akcji, dobiec z niesamowitą prędkością, a nawet przejść się po wodzie? Dodam tylko, że model jazdy/latania jest w porządku. Trudno się do niego przyczepić. 

Shaundi rywalizuje ze swoją wersją z przed lat.

Arsenał, tak jak gra jest dość... nietypowy. Odłóżmy zwykłe karabiny czy pistolety na bok. Co pozostanie? Dubstep gun (zabija muzyką), uprowadzator (wzywa ufo, które porywa wroga), pompownica (pompuje przeciwnika niczym żabę), nożownica (strzela nożami), wielkie dildo... Trochę tego jest. Większość "zabawek" można ulepszać zwiększając szybkostrzelność, pojemność magazynka czy celność. Drobna podpowiedź - inwestujcie w broń obcych. Nie jest zbyt mocna, a przyda się w dalszej części gry. Pan/i prezydent nie jest jedynym herosem. Dowodzi grupą "wojowników", z których jeden jest bardziej szurnięty od drugiego. Niestety zaledwie kilka postaci jest choć trochę charakterystycznych. Wzięto je z poprzedniej odsłony, ale zabrakło mi chociażby erotomana Zimosa. Dla tych, którzy nie grali w "trójkę" - wzorowano się na Rubym z filmu Piąty Element. Moim zdaniem najlepszą postacią jest hakerka Kinzie. Bez względu na wybraną płeć, relacje pomiędzy nią a nami przypominają stare małżeństwo. Nie zachowują się jak dwa gołąbki, ale i tak się kochają. Autorzy wyśmiali także wątek romansowania. Po co bawić się w dobieranie odpowiednich dialogów, skoro można "walnąć prosto z mostu:: "chcesz się je#ać"? Nawet robot CID nie ma nic przeciwko. To tylko "lewitująca piłka", ale potrafi uszczęśliwić prezydenta. Ba, jego największym marzeniem jest randka z człowiekiem. 

Większość zadań pobocznych to tzw. "misje lojalnościowe". Niestety ograniczają się do rozsianych po całym mieście mini-gier (hakowanie, walka z falami kosmitów, skakanie po platformach w wirtualnym torze przeszkód. Tja, symulacja w symulacji :) ). Można je ukończyć w każdej chwili zanim w ogóle "zleceniodawca" pojawi się w naszej ekipie. Kolejna rada - zróbcie to jak najszybciej. "Lojalki" ograniczą się wówczas do akceptacji zadania oraz ponownego podejścia do postaci. Nagrody to zwykle gotówka i punkty doświadczenia, ale nie zabraknie czegoś bardziej konkretnego (nowa broń, ulepszenie posiadanej). Przydatne. 

Postać wygląda dokładnie tak, jak ta z głównej gry. Świetny pomysł.

Oprawa audio/wideo jest co najwyżej przeciętna (w porównaniu do dzisiejszych produkcji). Gra miała swoją premierę w 2013 roku i tak też wygląda. Największą zaletą "re-mastera" jest zwiększenie liczby klatek do 60 dzięki czemu animacja jest bardzo płynna. Wygładzono także tekstury, co wyszło grze na... Gorsze. O ile w trakcie rozgrywki w ogóle tego nie widać, to przerywniki "wypalają oczy". Co ciekawe ubrania postaci w absolutnie każdym filmiku są takie same jak w grze (nawet bijatyce - filmik powyżej). Jakość oprawy audio trzyma poziom. Dialogi są znakomite i pełne wulgaryzmów. I w tym momencie brawa dla polskiego wydawcy - nie ma tu cenzury rodem z filmów. "Fuck" to "kur#a mać", a nie "cholera". Stacje radiowe odbiegają od tych z GTA. Żadna niespodzianka, ale nie tłumaczy to faktu, że większość utworów to kompletna tragedia. Mogę się mylić, ale istnieje wiele dobrych, mniej znanych kawałków. Rap w którym, co drugie słowo to "oh shit"? Serio? Nawet jeśli miało to być śmieszne, nie jest. Co gorsza nie zabrakło prawdziwych perełek, ale pojawiają się tylko i wyłącznie w trakcie misji fabularnej! Kto to wymyślił? Można stworzyć własną składankę, ale moja zawierała raptem kilka utworów. Nie muszę chyba "mówić", że szybko mi się "przejadła". Wróciłem do tragicznego dubstepu czy wspomnianego "oh shit". 

Jedyna misja, w której chciałem, żeby Kinzie się zamknęła.

Edycja "Re-Elected" to po prostu "Game of the Century" z dodatkiem "Gat out of hell". Niestety wydawca poleciał w kulki. Można go pobrać z internetu tylko raz. Kupiłem używaną grę, także nie mogę się o nim wypowiedzieć (podobno jest słaby). Nie lubię takich zagrywek. Typ humoru nie każdemu przypadnie do gustu. Jeśli okładanie się wielkim dildo, strzelaniny z prostytutkami, wyścigi dorożek, które prowadzą goście z salonu "sado-maso" was nie bawią - darujcie sobie tą grę. Jeśli tak, to czy warto ją kupić? I tak i nie. Edycję na PS4/XOne mogę polecić jedynie osobom, które nie posiadają konsoli X360/PS3 lub PCta, który spełnia wymagania. Po co przepłacać za przeciętny dodatek? Można go kupić osobno i sporo zaoszczędzić. 

Podsumowując - Saint's Row IV Re-Elected to bardzo dobra gra akcji, która nabija się z czego tylko popadnie. Autorzy byli bezlitośni wobec schematów znanych z innych produkcji. Może i nie każdemu przypadnie do gustu, ale nie zmienia to faktu, że jest jedyna w swoim rodzaju. Nie ma to jak siać zniszczenie za sterami mecha czy zamęczyć kosmitę dubstepową wersją kolędy. 

Plusy

+ Parodia, parodię pogania
+ Długość gry
+ Arsenał
+ Supermoce
+ Kinzie :)
+ Część postaci
+ Fabuła
+ Mnóstwo znajdziek i mini-gier

Minusy:

- Stacje radiowe
- Reszta ekipy
- Grafika
- Nieliczne błędy
- Brak dodatku Gat out of hell na płycie

Ocena: 8/10

PS. Dajcie znać, co sądzicie o dodaniu wymienienia plusów i minusów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz