środa, 10 lutego 2016

Recenzja: Go! Go! Nippon! ~My first trip to Japan~ v.2015

Dłuższego tytułu nie mogli wymyślić?
My first trip to Japan v.2015

Produkcje z gatunku visual novel to najczęściej "interaktywne opowiadania". Jedne są lepsze, inne gorsze. Swego czasu opisałem genialną, a do tego darmową grę Katawa Shoujo. O ile tamta ukazywała świat osób niepełnosprawnych, to ta skupia się na Japonii. My first trip... to  swego rodzaju mini-encyklopedia zamknięta w bardzo dobrej grze. 


Akira powiedziała coś po angielsku. Rozszyfrujecie co? :)

Fabuła jest całkiem niezła, ale początek niesamowicie naciągany i mało wiarygodny. Odniosłem wrażenie, że autorzy nie wiedzieli "jak by to wszystko rozpocząć". Główny bohater (gracz) poznaje na "czacie" dwóch facetów: Akirę oraz Makoto. Ci zapraszają go na tydzień do Japonii oraz oferują dach nad głową. Na miejscu okazuje się, że przez cały czas rozmawiał z dwiema uroczymi dziewczynami. Jest jedno "ale" - nasze alter ego pochodzi z Europy lub USA. Spójrzmy na to, z dwóch perspektyw. 

Pytanie dla mężczyzn. Wyobraź sobie, że dwóch internetowych kumpli zaprasza ciebie do Japonii. Wasze rozmowy ograniczały się do tekstu. Nie wiesz jak wyglądają, nie słyszałeś ich głosu. Zaufasz im na tyle, żeby lecieć przez pół świata? A teraz drogie panie. Rodziców nie będzie w domu przez dziesięć dni. Nie bałybyście się zapraszać nieznajomego mężczyzny? A no właśnie...  

Takich informacji jest cała masa.

Największą zaletą gry, jest jej aspekt "edukacyjny". Owszem, nie mogło zabraknąć wątku miłosnego (przykro mi, nie ma scen 18+), ale dodano go na zasadzie "przy okazji". Dominuje tu zwiedzanie najciekawszych miejsc, poznawanie zwyczajów, historii czy tłumaczenie najróżniejszych zwrotów grzecznościowych. W naszej kulturze mamy "dzień dobry" czy "cześć", ale Japończycy witają się w zależności od stopnia znajomości, pokrewieństwa, pory dnia czy wieku. Absolutnie genialnym pomysłem jest integracja z Google Maps. Wystarczy nacisnąć jeden guzik, aby obejrzeć zdjęcia aktualnie odwiedzanego miejsca ("street view"). Informacje, które przekazują bohaterki są ciekawe i świetnie przedstawione. Czytając o historii samurajów nie zaśniemy. Jakby tego było mało, w menu znajdziemy dość szczegółowe opisy najróżniejszych zabytków czy miejsc wartych obejrzenia. Gra przyda się także tym, którzy uczą się języka japońskiego. Jedną z opcji jest włączenie "ramki", w której pojawią się te same wypowiedzi w formie "krzaczków".

Chcecie wiedzieć więcej o danej atrakcji? Proszę bardzo.

Autorzy wiedzieli, że nie mogą ograniczyć się do zasypywania gracza tonami informacji. Nie zabrakło humoru czy wspomnianego wątku romantycznego. Kolejnym plusem są bohaterki, które mają nie tylko wielkie piersi czy ładną buzię. Dla przykładu Makoto, to bardzo sympatyczna kobieta. Akira ma co najmniej dwa oblicza. Potrafi być urocza, ale i wredna. W grze możemy odwiedzić dwanaście lokacji, z czego dwa dni spędzamy w Kioto. Innymi słowy, aby zobaczyć wszystkie atrakcje musimy ukończyć ją kilka razy. Swoją drogą to, z kim spędzimy najwięcej dni, wpływa na zakończenie. Nie należą one do najlepszych, ale mimo wszystko, to kolejny powód do "drugiej (czy trzeciej) podróży". 

Mapa lokacji. 

My first trip... to typowa "czytanka". W tle przygrywa sympatyczna muzyczka, zaś my podziwiamy widoki i poznajemy mniej lub bardziej ciekawą historię. Tyle torii. W omawianej produkcji ani audio, ani wideo nie robią większego wrażenia. Tła są "tylko" dobre, a muzyka monotonna. Wypowiedzi nie są czytane, a szkoda, ponieważ desperackie próby mówienia po angielsku (Akira), mogłyby rozbawić do łez. Wróćmy na chwilę do "grafiki". O ile odwzorowanie lokacji nie powala, to kilka "artów" już tak. Są po prostu piękne. Jestem pewien, że tylko największe marudy będą biadolić. Można nie lubić tego stylu, ale nie można powiedzieć, że są brzydkie (pod względem technicznym).

Urocza "strona" Akiry...

Być może ktoś zastanawia się, co oznacza "ver. 2015". Cóż. Autorzy postanowili wydać DLC, które zmienia "kilka" rzeczy. Owszem, przesadzili z ceną, ale nie wahałem się ani chwili. Za bardzo podoba mi się ta gra, żeby czekać miesiącami na ewentualną obniżkę dodatku ;) Ku mojemu zaskoczeniu to nie tylko tła w HD, więcej lokacji czy dodanie prostych animacji dla postaci (obietnice twórców). Na dobrą sprawę, DLC wywraca całość do góry nogami. Lista zmian jest ogromna. Co prawda, część z nich  to tylko drobnostki, ale widać, że autorom zależało (EA słyszało?) To niemal zupełnie inna gra. Świetnym pomysłem jest to, że po instalacji rozszerzenia możemy zagrać w starszą wersję. 

...i ta mniej sympatyczna.

Najbardziej ucieszyłem się z "uspokojenia" bohatera. Wcześniej irytował swoim zachowaniem. Czy sklep całodobowy lub płacenie zbliżeniowe jest powodem do chorobliwego podniecania się? No właśnie. Bardzo dobrym pomysłem, jest to, że nasze przewodniczki również uczą się kilku rzeczy (wcześniej tego nie było). Dla przykładu, bilet miesięczny jest dla nich nowością. Dlaczego? "Kupujesz jeden bilet i jeździsz ile chcesz?" Dlaczego tak zareagowały? Ponieważ w Japonii jest to trochę bardziej skomplikowane. W Polsce wyglądałoby to tak. Podróż w obrębie jednego województwa wymaga biletu "A". Niestety, jeśli chcemy jechać "pospiesznym" musimy mieć "B". Podróż do innego województwa wymaga "C", a taka sama pospiesznym "D". Nic dziwnego, że zaskoczyła je nasza prostota. Zmianie (na lepsze) uległ także interfejs czy zmiana kilku wyborów. W poprzedniej wersji były niejasne i nie zmieniały zbyt wiele. Nie, żeby nastąpiła "rewolucja", ale drobna poprawa cieszy. 

Nauka przez zabawę

Niestety wersja 2015 nie jest pozbawiona błędów. Autorzy wprowadzili masę nowych atrakcji, do i tak już świetnej gry, ale zapomnieli o jednym. Przydało by się kilka nowych utworów. DLC wydłuża grę, a słuchanie tych samych utworów może zdenerwować. Zmieniono też rozwój wątku miłosnego. Jest o wiele gorzej niż w "podstawce", gdzie ostatni dzień był po prostu niesamowity.  Nie chcę nic zdradzać, ale zaskoczyła mnie ta zmiana. Owszem, można było się domyślać, że Akira/Makoto się w nas podkochuje (z wzajemnością), ale tutaj już w połowie, gra wręcz drze się "AKIRA / MAKOTO CIĘ KOCHA!!!" Kurcze, nie jestem debilem. Wiem o tym, dialogi jasno na to wskazują, ale ostatni dzień był świetny. Nadawał głębi postaci oraz historii. Co więcej, finał był zaskakujący. W DLC zrobiono z niego typowe, do bólu przewidywalne "happy ending". Być może są inne wersje dotyczące bohaterek? Trudno mi powiedzieć. Musiałbym przechodzić grę "naście" razy, żeby to sprawdzić (odwiedzać lokacje w różnej kolejności, dokonywać innych wyborów). Mimo to, sam dodatek oceniam na plus. Duży plus.   

Mówcie co chcecie. Ten "art" jest piękny.

Największą wadą i czymś co może zniechęcić jest cena. Gra wraz z dodatkiem kosztuje aż 15€. To zdecydowanie zbyt dużo. Gdyby kosztowała około dziesięciu, mógłbym napisać: "bierzcie w ciemno, warto". Niestety, przy takiej cenie, nie mogę tego zrobić. Przemyślcie ewentualny zakup, lub poczekajcie na wyprzedaż. Wielkanoc zbliża się wielkimi krokami :) 

Ocena - 8/10




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz