piątek, 19 lutego 2016

Recenzja: Niemożliwe

Gdy raj zamienia się w piekło...

W dzisiejszych czasach trudno o dobry film. W kinach od jakiegoś czasu dominuje kicz i tandeta. Na szczęście, od czasu do czasu na srebrne ekrany trafiają perełki. Jedną z nich jest "Niemożliwe", który pozostanie w mojej pamięci na długo, jeśli nie na zawsze. 

Ostatnie spokojne chwile

"Niemożliwe" to historia rodziny, która w 2004 roku, postanowiła spędzić święta Bożego Narodzenia w Tajlandii. Henry, Maria oraz trójka synów wynajmują pokój w pięknym i malowniczym hotelu położonym tuż nad morzem. Beztroskie chwile przerywa ogłuszający huk monstrualnej fali tsunami, które wdziera się w głąb lądu niszcząc wszystko. Wszystko poza ludzką solidarnością i nadzieją na odnalezienie bliskich. Co ciekawe przedstawiona historia nie została zainspirowana prawdziwymi wydarzeniami, nie jest też ekranizacją książki, ale skupiła na losach rodziny, która faktycznie przeżyła ten koszmar. "Na dowód" w trakcie napisów końcowych pokazano ich zdjęcia. 

Autorzy postawili na realizm

Film jest szokująco realistyczny. Nie polecam go osobom, które są zbyt wrażliwe i z trudem oglądają brutalne sceny. Nie brakuje tu dosłownie obrzydliwe głębokich ran, brudu, krwi, czy siniaków. Nawet po otrzymaniu pomocy i zmianie ubrań ludzie wyglądali niewiele lepiej. Sceny w przepełnionym szpitalu czy prowizorycznej kostnicy potęgują wrażenie realizmu. Na szczęście nie jest to kolejne Apocalypto, gdzie sztuczną posokę przywożono cysternami. Wiele scen zapiera dech w piersi, ale nie, nie efektami specjalnymi, a realistycznym ukazaniem koszmaru przez jaki przeszli mieszkańcy Tajlandii. Wielki plus. Zanim główna bohaterka otrzymała pomoc wyglądała jak postać z horroru. Mogłaby trafić do trzeciej części ekranizacji Silent Hill... jako jeden z potworów. Gdyby wyrzucić zieleń (np. palmy) oraz auta na których był jeszcze lakier, można by powiedzieć, że to "kadr" ekranizacji gry Fallout, który wyciekł do sieci. Wydaje mi się, że 8 na 10 osób dałoby się nabrać. 

Minutę temu, ten kurort był rajem

Gra aktorska to moim zdaniem mistrzostwo. Naomi Watts (Maria) tuż po wypłynięciu na powierzchnię, poraniona krzyczała z bólu trzymając się kurczowo palmy. Henry (Evan McGregor) jest równie dobry. Coś mi mówi, że gdyby dano mu "wolną rękę", postać Obi-Wana (Gwiezdne Wojny 1-3) byłaby znacznie lepsza. Wracając do "Niemożliwe". Desperacja była wymalowana na jego twarzy. Swoją drogą nigdy nie zrozumiem "komisji" przyznającej Oscary. Ten film zasługuje na co najmniej cztery: męska postać pierwszoplanowa, żeńska postać pierwszoplanowa, muzyka oraz efekty specjalne. Ach, tak... Wiek wspomnianej komisji, to okolice naszej emerytury. Lepiej przyznać statuetki kiczowatym wybuchom niż zwalającemu z nóg realizmowi. Takie czasy. Dobrze, że za ten film nie odpowiadał M. Bay. Inaczej woda zalewająca kurort doprowadzałaby do wybuchów, a wokół latałyby samochody i bilboardy (żałosne "2012").

Wspaniała, wzruszająca scena...

Wiele scen chwyta za serce. Wyobraźcie sobie, że w trakcie oglądania pierwszego lepszego filmu, zajadacie się mandarynkami. Ile ich "wchłoniecie"? Trzy? Cztery? Pięć? I te irytujące pestki... W "Niemożliwe", w pewnym momencie, zupełnie obcy sobie ludzie dzielą się jedną. Każdy dostał po kawałku. Coś, co w "Stonce" kosztuje grosze, a "starzejące się" egzemplarze trafiają na śmietnik, byłyby tam na wagę złota. To samo tyczyło się telefonu komórkowego czy wody pitnej. Każdy chciał zadzwonić do domu i powiedzieć: "żyję" czy napić się choć odrobinę. Niby proste, a ukazuje ludzką solidarność. Religia, kolor skóry, bariera językowa przestały istnieć. 

Ból, bezsilność, desperacja

Na wielkie uznanie zasługuje muzyka, która buduje emocje, ale jest gdzieś w tle. Czasami pojedyncze dźwięki, w trakcie wzruszającej sceny sprawiają, że nasze oczy zaczynają "się pocić". Tego filmu nie powinno się oglądać "po cichu". Niech sąsiedzi biadolą, walą miotłą w ścianę i przychodzą na skargę. O ile nie trwa cisza nocna, warto "wzmocnić doznania". Szczególnie w scenie z tsunami. Udźwiękowienie jest rewelacyjne. No dobrze, wychwalam i wychwalam, ale czy Niemożliwe ma jakieś wady? Tak. Koniec koszmaru jest zbyt szybki. Odniosłem wrażenie, że ktoś ponaglał ekipę: "bo film będzie za długi". 

Na płycie DVD, którą kupiłem w Biedronce, znajduje się kilka ciekawych dodatków, takich jak sceny usunięte, zwiastun czy "making-of", czyli "jak oni to zrobili". Nie powiem, warto rzucić okiem, ale po obejrzeniu filmu. Pora na wystawienie oceny końcowej. Niemożliwe otrzymuje mocne:

Ocena: 9/10 (-1 za końcówkę)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz